środa, 21 grudnia 2016

Recenzja tanich, drogeryjnych kosmetyków.

Dziś postanowiłam, że czas najwyższy na nowy post. Niestety rzadko kiedy tu bywam nad czym ubolewam, ale postaram się systematycznie to nadrabiać! Ostatnio sporo działo się w moim "makijażowym" życiu. Muszę się pochwalić Wam wszystkim moimi nowymi osiągnięciami. 

Miałam przyjemność brać udział w warszatatach prowadzonych przez super dziewczynę i makijażystkę, a mianowicie - Klaudię Kłos. Klaudia jest świetną makijażystką, wspaniałą, skromną dziewczyną, a co najważniejsze ma dużą wiedzę, którą potrafi przekazać. Jeśli jesteś z okolicy Tarnowa i potrzebujesz makijażystki to zapraszam Cię do Klaudii. Tu podsyłam Wam link: Klaudia.

Udało mi się ukończyć również kurs makijażu ślubnego w jednej z krakowskich szkół. Mam nadzieję, że to nie koniec mojej przygody z podnoszeniem kwalifikacji, ale na chwilę obecną to mi wystarczy.

Do rzeczy. Ostatnio obiecałam Wam, że napiszę recenzję kosmetyków, które jakiś czas temu udało mi się kupić na promocji w Naturze oraz innych sklepach internetowych. 





Pod lupą paletka do konturowania Makeup Revolution HD Pro Powder Contour. Możecie ją kupić, np. na Minti Shop. Kosmetyki Makeup Revolution są również od niedawna dostępne w drogeriach Rossmann. Jednak nie jestem pewna, czy akurat tę nowość dostaniecie stacjonarnie. 

Paletka jak widać na zdjęciu ma trzy ciemne pudry do konturowania twarzy, trzy jasne pudry, jeden puder do ocieplania twarzy i rozświetlacz. Pokazałam Wam swatche trzech odcieni, które najczęściej używam. Może na zdjęciu tego nie widać, ale pudry są naprawdę bardzo dobrze napigmentowane, ładnie się rozcierają, a co najważniejsze można stopniować efekt na twarzy. Ciemnymi pudrami możemy "ukryć" nasze wady, a jasnymi wyeksponować zalety naszej buzi. Rozświetlacz nie przypadł mi do gustu. Nie ma w nim na szczęściej drobinek, ale jest dosyć biały i wygląda na buzi dość sztucznie. 

Podsumowując: Koszt paletki to 40zł. Jest to naprawdę bardzo dobrze napigmentowana paletka adekwatna do ceny. Rozświetlacz mnie nie powalił na łopatki, ale ciemne pudry jak najbardziej. Na chwilę obecną jest to dla mnie najlepsza paletka do konturowania na sucho.  



Wpadła mi również w ręce szminka z Catrice oraz z Essence. Obie szminki w pięknych jesienno - zimowych kolorach. 

Catrice - płynna pomadka z matowym wykończeniem w kolorze 040 Plumming Bird. Kolor pomadki jest cudowny, taki jak na zdjęciu. Niestety na tym kończą się jej zalety. Pomadka na ustach wcale nie ma matowego wykończenia (bardziej satynowe), nie zastyga i przede wszystkim szybko się ściera. Ma dość specyficzny waniliowy zapach, ani ładny, ani brzydki. Powiedziałabym, że do zniesienia. Koszt szminki to kilkanaście złotych. Za tę cenę zdecydowanie bardziej polecam szminki Golden Rose. Po raz drugi nie sięgnę po tę serię.

Essence - long lasting lipstick w odcieniu 26. Piękny, cudowny kolor. Moja miłość od pierwszego wejrzenia. Szminka ma satynowe wykończenie i w zasadzie nie przeszkadza mi to. Jednak wielkim minusem tej właśnie pomadki jest zapach. Jak dla mnie nie do zniesienia. Pewnie każda z Was zna zapach tanich i tandetnych szminek z bazaru. Ta właśnie tak śmierdzi! Marka Essence nie jest oczywiście drogą marką, jednak oczekiwałam trochę lepszej jakości. Wspomniana przeze mnie marka Golden Rose ma w swojej ofercie cudowne szminki, które są tanie i dobre, a przede wszystkim nie mają tak specyficznego zapachu. Szminka na codzień jak najbardziej się sprawdza, ale na większe wyjścia jej nie polecam. 
Na stronie producenta możemy przeczytać: "Pomadka zapewni twoim ustom intensywny kolor przez kilka godzin bez konieczności poprawki. Jej lekka, kremowa formuła daje uczucie przyjemnego komfortu i ubiera usta w dziesięć niezapomnianych odcieni. Bez trudu znajdziesz wśród nich swój wymarzony kolor." 

Niestety według mnie szminka nie utrzymuje się na ustach kilku godzin, nawet przy piciu schodzi z ust, ale kolorystyka tych szminek jest naprawdę piękna. Koszt to 9,99zł. Czy ją polecam? Sama nie wiem, na codzień tak,ale od święta zdecydowanie nie. :)


Jest jeszcze jedna rzecz, na którą przypadkiem natkęłam się w Hebe. To płyn micelarny firmy L'Oreal. Płyn micelarny do skóry wrażliwej i suchej. Ja osobiście mam cerę tłustą, ale i wrażliwą. Jest to bezzapachowy, hipoalergiczny płyn, który usuwa makijaż, oczyszcza i koi - według producenta.
Skład: Aqua, hexylene glycol, glycerin, poloxamer 184, disodium cocoamphodiacetate, disodium edta, polyaminopropyl biguanide.
Byłam zaskoczona tak krótkim składem chemicznym. I jestem równie zaskoczona jakością tego kosmetyku. Jest to naprawdę bardzo dobry płyn micelarny. Jako jedyny nie podrażnia mi oczu, a próbowałam wielu, m.in. Garnier, który podobno jest do skóry wrażliwej. Kupiłam go za 10zł!! Pojemność to 400ml. Produkt nie podrażnia skóry, bardzo szybko zmywa makijaż, faktycznie jest bezzapachowy co mi zdecydowanie odpowiada. Póki co jest to mój numer 1 i na pewno będę do niego wracać.

To tyle na dziś. Zapewne przed świętami nie zdążę niczego więcej napisać, dlatego też składam Wam wszystkim najserdeczniejsze życzenia świąteczne. 
Zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, spędzonych wśród tych, których kochacie. Do zobaczenia po Nowym Roku,a może i wcześniej :)

wtorek, 6 grudnia 2016

Mikołajkowy dzień

Witam Was w ten świąteczny mikołajkowy dzień. Nie za często się tu pojawiam, bo ostatnio mam sporo na głowie. Zrobiłam remont mojego pokoju, w którym maluję, brałam udział w kilku sesjach zdjęciowych no i oczywiście praca. Jednak dziś postanowiłam tu zawitać z nowym makijażem - mikołajkowym.

Świąteczny makijaż zazwyczaj kojarzy mi się z czerwonymi ustami, kreską bądź rozświetloną powieką, ale ja poszłam na przekór i postanowiłam stworzyć nieco inny, choć też świąteczny makijaż. Przy okazji pochwalę się Wam co przyniósł mi Mikołaj :)

Do rzeczy. Makijaż wykonałam raczej w chłodnej kolorystyce. Połączyłam zgaszone fiolety z delikatnym złotem, srebrem i pięknym opalizującym różem z paletki My Secret.


Dobra. To teraz po kolei. Na oczy nałożyłam moją ulubioną, jak dotychczas bazę - Inglot Keeper. Całość powieki oraz obszar pod łukiem brwiowym przypudrowałam pudrem z najnowszej kolekcji Makeup Revolution (niedługo recenzja tego produktu, więc więcej nie powiem). Na całość powieki poszły cienie z My Secret (również nowość), a zewnętrzny kącik zaznaczyłam ciemnym brązem z paletki TheBalm. Na środku powieki wylądował pigment z Kobo. Kreskę dorysowałam moim ulubionym i niezastąpionym eyelinerem od Maybelline. Sztuczne rzęsy oczywiście z Aliexpress :)
Na ustach mam również nowość - kontórówka i szminka z Essence. Brwi wyrysowałam pomadą do brwi z My Secret - to również u mnie nowość. Podkład to mieszanka Marca Jacobsa z Catrice HD. Twarz wykonturowałam najnowsżą paletką od MUR. Niebawem dodam post, w którym dokładnie opiszę czy kosmetyki spełniły moje oczekiwania :) 

I jak Wam się podoba efekt końcowy?

A jakie cuda przyniósł Wam Mikołaj? Bo u mnie dziś zawitał z takim upominkiem.


Od Męża dostałam mój pierwszy w życiu jakikolwiek produkt od Bobbi Brown. Jeszcze nie wiem jak się będzie sprawował pędzelek, mam nadzieję, że naprawdę dobrze - zwłaszcza za taką cenę :D Bransoletka od By Dziubeka. To już moja kolejna bransoletka, bardzo je lubię, bo są wykonane z kamienia i dodatkowo mają taki uroczy "breloczek", można wybierać różne wzory, personalizować pod siebie. Jednym słowem są super! Tu podsyłam Wam stronkę do By Dziubeka, bo naprawdę ich produkty są godne uwagi. Swoją drogą to idealny prezent dla bliskiej koleżanki, mamy czy siostry :) A czekoladę dostałam wracając z pracy od jakiegoś Pana przebranego za Mikołaja. Także to był naprawdę miły gest :)

piątek, 11 listopada 2016

Brokaty Donegal

W końcu zawzięłam się w sobie i stwierdziłam, okej, napiszę kolejny post. Dostałam od Was kilka miłych komentarzy pod poprzednim postem, a na dodatek moja wspaniała koleżanka z bloga Bijum zmotywowała mnie swoją chęcią pomocy, publikując mój blog u siebie na profilu.

Tak więc dziś chciałam się podzielić z Wami moją recenzją brokatów do powiek od Donegal. W związku z tym, że sezon ślubny już się skończył, a wielkimi krokami zbliżają się Andrzejki, Sylwester, zamówiłam kilka odcieni oto tych cudowności.



Jak możecie zauważyć kolory które wybrałam to: zieleń, srebro, morski, ciemny fiolet, wrzos, mocny róż, "pudrowy" róż oraz czerwień. Ich pojemność to 3g, są solidnie zapakowane, zafoliowane, także praktycznie nic się nie osypało podczas podróży. Wysyłka była bardzo sprawna, produkty otrzymałam po kilku dniach od zamówienia. To przejdźmy do rzeczy. Poniżej można spojrzeć jak brokaty prezentują się po otwarciu magicznego pudełeczka z tymi cudeńkami :)


Są piękne, kolorowe, zachwycają swoją "brokatowością". Nie mogłam się doczekać aż ich użyję, a przede wszystkim nie mogłam się zdecydować, który kolor pójdzie jako pierwszy na test :) Produktu w pojemniczku jest dosyć sporo, myślę, że wystarczy mi go na kilka sezonów. Pokażę Wam jak prezentują się te cudowne brokaty teraz w akcji.


Tak prezentuje się mój makijaż wykonany jednym z brokatów Donegal. Brokaty jak sami widzicie prezentują się cudownie na oku. Oko jest bardzo mocno zaakcentowane błyskiem. W związku z tym, że błysku nigdy dość postanowiłam dodać go na usta, łuk kupidyna i kości policzkowe. Na ustach mam mix szminek Golden Rose z serii Velvet Matte oraz rozświetlacz od My Secret. 


A z bliska makijaż oka prezentuje się tak. Tutaj zdecydowanie lepiej widać jak wygląda brokat na powiece. Nałożyłam go na żel do brokatu z Kryolanu.

Podsumowując:

Brokaty z Donegal są naprawdę bardzo piękne! Kolorystyka tych brokatów jest dość bogata. Są szczelnie zapakowane, jest ich w opakowaniu dużo. Nałożone na żel do brokatu fajnie się trzymają, trochę się osypują podczas aplikacji. Moja porada jednak jest następująca: aby podbić piękny kolor brokatu, dobrze jest go nałożyć na, np. białą kredkę. Oczywiście nie zapominając, że należy je aplikować na produkt, który bez problemu przyczepi brokat i go nie osypie, np. klej do brokatu. 
Podczas noszenia w ciągu dnia mogłam niestety zauważyć, że produkt delikatnie się rolował w załamaniu powieki, jednak ja posiadam dość tłustą powiekę i wydaje mi się, że to była przyczyna. 

Mimo to myślę, że warto zainwestować jakże niewielką sumkę na takie cudeńko. Koszt jednego opakowania brokatu to 3,20zł !! Polecam je wszystkim!



środa, 19 października 2016

Czas zacząć z blogowaniem

Cześć! 

Przychodzę do Was z moim pierwszym postem na tej stronie. Może na początku powiem, jaki jest cel tego bloga. Chcę pokazywać Wam moje makijaże, chcę byście razem ze mną przy tym dobrze się bawili. Od kilku lat zajmuję się makijażami. Początkowo była to moja odskocznia od codziennego, nudnego życia Pani z biura :) Teraz krok po kroku udoskonalam swoją pasję, staram się przy tym dobrze bawić, ale przede wszystkim zależy mi na zadowoleniu i uśmiechu, który widzę na twarzach tych Pań, co miały przyjemność wyjść na wielką imprezę spod mojego pędzla. :) Koniec biadolenia.

Dziś prezentuję Wam mój pierwszy, jesienny makijaż wykonany najnowszą paletką INGLOT z kolekcji What A Spice. Jest to już chyba kultowa paletka, każda wizażystka prawdopodobnie już ją posiada, a jeśli nie to zachęcam do zakupu. Przepiękne, niebanalne kolory, które spodobają się każdemu. W palecie możemy znaleźć odcienie fioletu, czerwieni, ciepłego brązu, brudnego różu.


Na całą powiekę nałożyłam bazę (również INGLOT), zagruntowałam pudrem transparentnym. Załamanie powieki zaznaczyłam cieniem z najnowszej paletki What A Spice o nr 300. W zewnętrznym kąciku wymieszałam cień o nr 302 i 298. Na środek powieki nałożyłam matowy, jasny cień z paletki Zoeva Naturally Yours, a na całość nałożyłam rozświetlacz, stąd delikatny błysk na oku. Dorysowałam kreskę żelowym eyelinerem od Maybelline, wytuszowałam rzęsy, dokleiłam sztuczne (aliexpress), a dolną linię wodną zaznaczyłam cielistą kredką. I tak powstał oto ten makijaż.
Całość prezentuje się następująco:



Makijaż przed i po prezentuje się tak:



Mam nadzieję, że ten blog z biegiem czasu będzie coraz lepszy, ciekawszy i przede wszystkim będzie miał swoich fanów :) Zapraszm do komentowania i przeglądania :)